Tag: praca

  • 🐽 PiG Podcast #44: Skupienie i koncentracja

    W tym odcinku rozmawiamy z Piotrem o koncentracji i skupieniu. Okazuje się, że wbrew pozorom nasze skupienie wcale nie zależy od kilku prostych czynników, a jest ich cała rzesza. Spokojnie nie bój się, zrobiliśmy ich przegląd i wybraliśmy te z nich, które są najważniejsze. Podzieliliśmy je na kilka grup: żywienie, higiena, czynniki zewnętrzne i pokusy. Oczywiście nie wymieniamy ich tylko, w końcu nie bylibyśmy sobą, ale podpowiadamy co zrobić, jak sobie poradzić z każdym z tych czynników, by działał na naszą korzyść.

    Linki

    Tu posłuchasz 🐽 PiG Podcastu

  • Rok ciężkiej pracy

    Ostatnie dwanaście miesięcy minęły zupełnie inaczej, niż większość z nas sobie zaplanowała. Nikt chyba nie mógł przewidzieć skali pandemii, z jaką mieliśmy – i niestety nadal mamy – do czynienia. Dla wielu nie był to dobry rok, pewnie nie jeden/jedna z Was opisze go jako najgorszy w ich życiu. Mój taki nie był. Dla mnie był to bardzo udany okres – wszystko przez zobowiązanie, jakie wziąłem na siebie rok temu.

    Rok odwagi

    W styczniu 2019 roku, jak co roku, wybrałem sobie temat, w zgodzie z którym chciałbym działać przez następne 12 miesięcy. Podjąłem wtedy decyzję, że będzie to rok odwagi. 

    Słowo odwaga dla każdego oznacza coś innego. Wybierając sobie je jako temat roku, chciałem dokonać pewnych transformacji w życiu. Nie do końca jednak wiedziałem jakich. Potrzebowałem więc pozwolenia na poszukiwania, pozwolenia na kwestionowanie tego co mam, na próby, na zmiany. Wiązało się to z nastawianiem na nowe rzeczy, na śmiałe działania, na szerokie otwarcie oczu na zmianę, na poszukiwania nowego, odwaga miała być słowem-kluczem, które towarzyszyć mi miało przez cały rok. Czy mi się to udało? 

    Bardzo, bardzo „tak”. 

    Rok odwagi uważam za wielki sukces – mój prywatny sukces. Dzisiaj przyszła pora podsumować to, co się działo i oficjalnie zakończyć ten wspaniały okres. 

    Wybranie tematu, w zgodzie z którym będzie się działało przez następne dwanaście miesięcy, nie należy do zadań prostych. Jest to bardzo poważne zobowiązanie i ostatecznie ma wpływ na większość podejmowanych potem decyzji. Każdego dnia dokonujemy przecież wielu wyborów, a narzucenie sobie tematu, sprawia, że mocno ograniczamy sobie pole manewru. Rok odwagi oznaczał dla mnie zmiany, poszukiwania i wybór mniej oczywistych rozwiązań. Miałem próbować nowego, nie bać się, nie unikać nieznanego. Już od samego początku wziąłem się ostro do roboty, zaczynając od poszukiwań nowego systemu produktywności – wystartowałem w lutym burząc kompletnie wszystko i kwestionując każdy element dotychczasowego schematu, w jakim działałem. Moje poszukiwania trwały kilka miesięcy (pisałem o tym w cyklu „Bunt maszyn” na blogu), ale w końcu doszedłem do ładu i teraz jestem ogromnie zadowolony ze zmian w moim systemie produktywności. Inną ważną, odważną decyzją była podróż przez Szwecję, którą odbyłem na samym początku roku. Cieszę się, że mi się to udało, zanim koronawirus na dobre rozgościł się w Europie. W ciągu kilku następnych miesięcy odbyłem też kilka innych, mniejszych wycieczek – po Polsce. Rok odwagi spowodował, że podejmowałem przy tym decyzje, których wcześniej unikałem, a które sporo mnie nauczyły. Dowiedziałem się, że mogę wyjechać na kilka dni, pracować i spać w samochodzie – odkryłem też, że bardzo mi to odpowiada. Okazało się, że kocham podróże. Okazało się, że mogę je odbywać, kiedy tylko zechcę.

    Te dwanaście miesięcy to dla mnie również sporo zmian w biznesie – choć nie będę wchodził głęboko w szczegóły, to mogę powiedzieć, że kierując się właśnie odwagą, dokonałem kilku znaczących zmian i na tej płaszczyźnie – z każdej jestem bardzo zadowolony. Odnalazłem nowe osoby do współpracy – uwielbiam z nimi pracować i przebywać, odkryłem nowe płaszczyzny do pracy, nie bałem się podejmowania decyzji w obszarach dla mnie trudnych. No dobra, może i momentami się bałem, ale za każdym razem tłumaczyłem sobie, że jest to mój rok odwagi – mam więc pozwolenie na podjęcie ryzyka. A to przecież decyzje zawsze wiążą się z ryzykiem, że coś się nie uda. Jednak rok odwagi oznaczał przecież dla mnie również to, że podjętych decyzji nie będę żałował. I to się bardzo dobrze sprawdziło.

    To w końcu odwaga popchnęła mnie do tego, aby zaprosić Piotra do nagrywania wspólnego podcastu o produktywności (zapraszam do 🐽 PiG Podcastu!) – co nie tylko okazało się wspaniałą przygodą, ale i dużym sukcesem. W ramach tego projektu nie bałem się mierzyć z trudnymi tematami, zapraszać wspaniałych gości czy eksperymentować z moim mobilnym, samochodowym studiem do nagrywania.

    Odwaga panowała we wszystkich obszarach mojego życia, od pracy, po dom, małżeństwo, wychowanie dzieci, ścieżkę, jaką podążam w ramach rozwoju osobistego. 2020 rok to dla mnie przecież rozpoczęcie pięknej przygody z bieganiem, przerywanym postem (o którym już niedługo Ci opowiem) i tak szerokim otwarciem się na stoicyzm.

    To również dzięki odwadze zdecydowałem się zapisać do klubu rolkowego, choć muszę przyznać, że to ona też spowodowała kontuzję, jakiej się nabawiłem.

    Zmian było dużo, zyskał też mój blog, który nie tylko dostał nowy wygląd, ale i nazwę (z Fajne Życie zmieniłem na fajne.life) – a tego przecież raczej się nie robi.

    Odwaga towarzyszyła mi ona właściwie na każdym kroku i w ciągu roku nie było dnia, w którym nie pamiętałbym o decyzji, jaką podjąłem. Rok odwagi pozwolił mi marzyć, odkrywać siebie na nowo, próbować nowego – dzięki temu odkryłem, jak wiele rzeczy jeszcze na mnie w życiu czeka. Wróciłem do regularnego pisania na blogu, nagrywam podcasty, w moim domu zagościła też ostatnio gitara – na której zacząłem się uczyć grać. Bo czemu nie? Graliście kiedyś na jakimś instrumencie? Ja nigdy. Aż do 2020 roku 🙂. 

    Czas jednak zamknąć ten wspaniały okres mojego życia, zakończyć eksperymenty, włożyć do szuflady wszystko co nowe i skupić się na utrwalaniu tego, co udało mi się wypracować w tym czasie. Czas na…

    Rok ciężkiej pracy

    Długo myślałem, jaki temat wybrać na 2021 rok. Po dwunastu miesiącach odważnych działań, potrzebowałem stabilizacji, uspokojenia, być może nawet nudy. Potrzebowałem zacząć wykorzystywać to, czego nauczyłem się o sobie i świecie w poprzednich dwunastu miesiącach. I muszę przyznać, że w pewnym momencie decyzja sama na mnie spadła, wręcz mnie olśniło. Po okresie odwagi potrzebny jest czas ciężkiej pracy. Tylko w ten sposób mogę użyć wszystkich mocy, jakie w sobie odkryłem. Tak więc się stało, rok 2021 ogłaszam dla mnie rokiem ciężkiej pracy.

    Oznacza to koniec z eksperymentami, z szukaniem nowego, zmianami, marudzeniem, byciem wygodnym i wybrednym. Czas wykorzystać to, co wypracowałem. W poprzednim roku zacząłem poszukiwania nowego systemu produktywności, przeszedłem przez wszystkie programy do organizacji zadań, do organizacji notatek – w tym roku muszę się trzymać wyboru, jaki został dokonany. W ramach mojej firmy, byłem do tej pory otwarty na nowe współprace, czas teraz zadbać o te, które już mam. Pora zamknąć drzwi niepewności, ukrócić poszukiwania i skupić na tym, co tu i teraz. Czas dopracować wszystko co już zacząłem. W 2021 roku nie rozpocznę nowych projektów blogowych, nie sięgnę po nowy sport, nie zacznę kolejnej diety. Zamiast tego, chcę się skupić na maksymalnym wykorzystaniu wszystkiego, na co zdecydowałem się podczas roku odwagi. Będę doskonalił moją jazdę na rolkach, będę ciężko pracował z gitarą (rozpoczęcie nauki gry na gitarze było jedną z ostatnich decyzji roku odwagi – jak się cieszę, że ją podjąłem! Dzisiaj już raczej bym musiał sobie odpuścić), skupię się na byciu lepszym rodzicem, lepszym mężem, lepszym synem, lepszym blogerem, podcasterem, podróżnikiem, minimalistą. Będę się rozwijał z dobytkiem, jaki zebrałem. Publikując ten wpis, zamykam sobie oficjalnie drogę do zmiany aplikacji, w której prowadzę dziennik (w 2021 roku przeszedłem przez 5 różnych), przestaję się zastanawiać czy mój notatnik jest najlepszym, jaki mogę mieć, ograniczam zakupy, kwestionowanie rzeczy, które mam, rozglądanie się za ulepszeniami. Ma to być rok nudy, potu i harówki.

    Nie będzie to proste – eksperymentowanie jest tak bardzo fajniejsze, łatwiejsze, ciekawsze. Jednak decyzja o ciężkiej pracy jest mi potrzebna – jest naturalnym następstwem decyzji sprzed roku, ucięciem szaleństw, na jakie mogłem sobie pozwalać do tej pory. Cieszę się na to, choć nie ukrywam, że trochę się boję. Nie jestem pewien, czy moje wariactwa i eksperymenty z ostatnich dwunastu miesięcy doprowadziły mnie do rzeczy, z którymi jestem w stanie przetrwać najbliższy rok. Jednak mimo tej niepewności, podejmuję tę decyzję. Czy za kolejne dwanaście miesięcy będę o niej mówił z takim samym optymizmem, z jakim podsumowałem rok odwagi? Nie wiem. Czuję chyba jeszcze większą niepewność niż rok temu. Choć z drugiej strony, już teraz cieszę się z rzeczy, które uda mi się zrealizować. Rok odwagi był rokiem niepewności. Ciężka praca – to z kolei pewność, gwarancja sukcesu, efekty. Jeżeli więc uda mi się działać w zgodzie z tym tematem – czeka mnie wspaniała nagroda. Wiem, że będę o wiele dalej, niż jestem dzisiaj. W każdym obszarze mojego życia.

    Rok ciężkiej pracy uważam więc za rozpoczęty. Dla Ciebie oznacza to więcej wpisów, nagrań, prezentów – tu na blogu. I więcej historii związanych z moimi postępami. A więc do roboty! 🙂

  • 🐽 PiG Podcast #7: Czy warto być produktywnym?

    W tym odcinku rozmawiamy o produktywności. Tak ogólnie. Zastanawiamy się, czym jest produktywność i co dla każdego z nas oznacza to słowo. Rozmawiamy o tym, czy warto być produktywnym, co za tym przemawia, a co nie. Czy są mroczne strony produktywności? Czy produktywny człowiek to taki, który pracuje od rana do nocy, czy może jednak taki, który potrafi znaleźć równowagę pomiędzy pracą i życiem osobistym? W tych dywagacjach cofamy się do początków XX wieku i epoki przemysłowej. A na koniec podrzucamy kilka pomysłów na to, jak być produktywnym.

    P.S. Oczywiście jak zawsze dzielimy się swoimi patentami na fajne życie i bycie bardziej produktywnym!

    Tu posłuchasz 🐽 PiG Podcastu

  • 🐽 PiG Podcast #6: Jak pracować z domu

    W tym odcinku rozmawiamy o pracy zdalnej. Podsumowujemy to, co zmieniło się w ostatnich miesiącach za sprawą pandemii. Omawiamy za i przeciw pracy z domu. Podpowiadamy, jak pracować w sposób efektywny i zdrowy, nie ruszając się z miejsca zamieszkania. Dzielimy się doświadczeniami związanymi z pracą zdalną. Ja opowiadam o pracy zdalnej z perspektywy osoby, która pracuje w ten sposób od wielu lat. Piotr natomiast pokazuje, co zmieniło się u niego po przejściu z pracy w biurze na pracę w domu.

    P.S. Oczywiście jak zawsze dzielimy się swoimi patentami na fajne życie i bycie bardziej produktywnym!

    Tu posłuchasz 🐽 PiG Podcastu

  • Jak robić codziennie 10000 kroków pracując w domu? – podcast Fajne Życie, odcinek 6

    Arystoteles powiedział kiedyś: „Nie ma nic gorszego dla organizmu człowieka niż długotrwała fizyczna bezczynność.” Gdyby tylko widział jak dzisiaj spędzamy większość naszego dnia – złapałby się za głowę. 

    W najnowszym odcinku podcastu Fajne Życie opowiadam jak to robię, że pomimo faktu iż pracuję w domu, a do tego przy komputerze, (prawie) codziennie udaje mi się zrobić minimum 10000 kroków!

    Siedzący tryb życia to problem, podobno większy i groźniejszy niż palenie papierosów. Ostatnie badania pokazują, że osoby spędzające większość czasu w pozycji siedzącej, narażone są na szybszy rozwój chorób serca, problemy z mięśniami, otyłość, cukrzycę typu 2 czy nawet silną depresję. I tak na prawdę nie ma się co dziwić – natura nie wymyśliła nas po to, abyśmy siedzieli. To XXI wiek i związany z nim szybki rozwój cywilizacji spowodował, że większość czasu spędzamy w tej pozycji. Samochody, komputery, a nawet smartfony – to między innymi one powodują, że coraz mniej się ruszamy. Pół biedy, jeżeli jeszcze pracujesz poza domem – przynajmniej Twoja droga do pracy może dać Ci troszeczkę ruchu. Co jednak zrobić, gdy pracujesz w domu a do tego jeszcze przy komputerze?

    W tym odcinku opowiadam o

    • Groźnej „chorobie” na którą rocznie umiera kilka razy więcej osób niż na AIDS ❗️
    • Prostym sposobie na codzienny ruch
    • Tym, skąd wzięła się idea robienia 10000 kroków
    • Moich dwunastu sposobach na to jak pracując w domu zrobić każdego dnia 10000 kroków

    Moje 12 sposobów na 10000 kroków każdego dnia

    1. Śledzenie liczby kroków
    2. Rozpoczynanie dnia od spaceru
    3. Bieganie
    4. Praca na stojąco
    5. Szklanka z wodą
    6. Technika pomodoro
    7. Spacer po posiłku
    8. Odstawienie samochodu
    9. Schody, ale nie ruchome
    10. Nie zostawianie chodzenia na koniec dnia
    11. Spędzanie czasu z dziećmi
    12. Pies

    Moje stojące biurko

    Przydatne linki

  • Szwecja i inne marzenia

    Lubię moją pracę, nawet bardzo. Szczególnie, gdy dzięki niej mogę realizawać swoje marzenia. A ostatnio praca pozwoliła mi właśnie po części spełnić jedno z nich, i to nie małe! Zanim jednak opowiem Ci co dokładnie się wydarzyło, muszę Cię trochę oprowadzić po moim świecie.

    Od dawna marzę o podróżowaniu. Nie! Wróć (zawsze śmiałem się, gdy w szkole średniej moja nauczycielka od matematyki tak mówiła)! Nie marzę o podróżowaniu, ja planuję, że będę podróżował – a to jednak zasadnicza różnica, która powoduje, że marzenie zamienia się cel. Jeszcze Ci o tym nie pisałem, ale założyłem sobie, że 30 marca 2021 roku wyruszę w jakąś dłuższą podróż. Nie wiem jeszcze dokładnie gdzie, nie wiem na jak długo, ale wiem, że jadę. Na szczęście zostało mi trochę czasu na udzielenie odpowiedzi na te pytania. Data wyjazdu nie jest jakimś szczególnym dniem, nie kończę 40-tu lat, nie zaczyna się wtedy nowy rok, po prostu pewnego dnia usiadłem i taką właśnie datę wybrałem. A nawet mogę powiedzieć, że ją ot tak wymyśliłem. Było to na początku poprzedniego roku, więc dałem sobie dwa lata na zorganizowanie mojej podróży – to zarazem dużo, ale i bardzo mało. Ten mój 30-ty to taka data wyjściowa, nawet jeżeli będę miał opóźnienie, to przynajmniej będę wiedział jak bardzo jestem do tyłu.

    Zaglądałeś już może na mojego Instagrama? Kiedyś wrzucałem tam nudne obrazki z cytatami motywacyjnymi oraz inne głupoty, które wpadały mi akurat do głowy. Niecały rok temu doszedłem jednak do wniosku, że nie ma to większego sensu i znaczenia. Męczyłem się okrutnie z prowadzeniem tamtego profilu. Wiedziałem, że to nie jestem ja, były tam jedynie luźne pomysły, które miały spowodować że znajdę masę followersów – tylko… po co? Po co ja właściwie to robiłem? Ponieważ nie potrafiłem znaleźć odpowiedzi na to dość ważne pytanie, pewnego zwykłego dnia chwyciłem telefon i skasowałem wszystko w cholerę (wybacz słownictwo, ale to określenie idealnie oddaje emocje które mi towarzyszyły w tamtej chwili). Powiedziałem sobie jednocześnie, że nie wrzucę na Instagrama ani jednego, nowego zdjęcia, do czasu aż nie odnajdę sensu prowadzenia tam profilu. I po miesiącu znalazłem…

    Nic na moim blogu nie dzieje się bez przyczyny. Gdyby tak zebrać wszystkie treści jakie opublikowałem i ułożyć z nich mapę, gdzieś tam na niej pewnie dałoby się odszyfrować, że marzę o czymś takim jak wielka podróż. Z resztą sporo piszę o marzeniach, już dawno temu zacząłem wpisem o siedmiu powodach, dla których warto być marzycielem. I choć wpis jest już dość stary, to nadal aktualny. Planując tak wielkie rzeczy musiałem też nauczyć się cierpliwości, a to – jak pewnie wiesz – nie jest proste. Jednak pomógł mi w tym sport – tu efekty przychodzą z dużym opóźnieniem, jednak warto na nie czekać, nie chodzić na skróty i nie poddawać się – to bardzo dobrze opisałem w innym z moich starych wpisów: Nie spiesz się, nie oszukuj. Skutecznie osiągnij cel. – choć pisząc go, nie wiedziałem jeszcze, że gdzieś tam w głowie tli mi się tak duży pomysł.

    Innym razem pisałem o podróży do Disneylandu – tyle, że z Googlem, czy pracy marzeń w Kanadzie. Te niepozorne, i z jednej strony trochę niepasujące do mojego bloga wpisy, powoli uświadamiały mi, że jest wiele miejsc na świecie, które chciałbym odwiedzić, które muszę odwiedzić! Moje marzenia o podróżowaniu kiełkowały i trzeba było je tylko dalej hodować.

    Potem pojawił się wpis o tym jak spełniać marzenia, nazwałem go: Prosty przepis na spełnienie Twojego marzenia, choćby na grafice do wpisu widnieje napis: Mały kurs spełniania dużych marzeń. I tym właśnie on dla mnie był – sposobem do realizacji mojego podróżniczego celu. Był rozpisaniem go na części, przerobieniem na plan.

    Aż w końcu najbardziej znaczący wpis, który zmienił wszystko: W 80 dni dookoła świata, czyli jak zaplanować podróż życia. Wrzuciłem do niego między innymi film pokazujący historię Karola Lewandowskiego, który wraz z żoną Olą kupił starego busa i wyruszył w podróż po świecie. Jego historia zainspirowała mnie do tego stopnia, że pomyślałem: dlaczego by nie????? Zacząłem śledzić bloga Busem przez świat, zaglądać na ich YouTubaInstagrama, zapragnąłem podobnego życia. A Lewandowscy na swoim blogu opisują krok po kroku jak to zrobić. Patrząc na Olę i Karola pomyślałem: chyba mogę i ja? Co stoi na przeszkodzie? Nic. NIC! Mogę!

    Okazało się również, że osób takich jak Lewandowscy jest więcej! Znalazłem między innymi Podróżovanie – blog, na którym Kasia i Łukasz opisują swoje podróże po świecie kamperem przerobionym z dostawczego Volkswagenami. Mało tego – pokazują bardzo dokładnie, krok po kroku, jak przystosowali swój samochód do takiej podróży. Toż to dokładnie to, czego potrzebowałem! Postanowiłem pójść podobną drogą.

    Wracając do Instagrama – w końcu nie napisałem Ci co właściwie tam umieszczam, a pewnie sam jeszcze nie sprawdziłeś. A nawet jeżeli jednak kliknąłeś w link do mojego profilu, to jest całkiem spora szansa, że nadal nie wiesz o co w tym chodzi. Ok, już tłumaczę: Instragram jest teraz dla mnie pewnego rodzaju mapą (mapy, mapy, wszędzie widzę mapy ????) – miejsc, które odwiedziłem. Otóż, w każdym nowym miejscu w którym się pojawiam, zostawiam małego, kolorowego, zrobionego z papieru ptaszka (nazywam je „birdami”), któremu następnie robię zdjęcie i wrzucam właśnie na Instagrama. Tylko tyle. Przynajmniej narazie ???? Mam jednak taką zasadę, że każde miejsce równa się tylko jeden instapost. Nie mogę więc co trzeci dzień wrzucać birda z Warszawy, pomimo tego, że właśnie tak często się w niej pojawiam – może być tylko jeden. Do tego nie może być to miejsce, które tylko mijam i w którym jestem raptem kilka minut – birdy zostają tylko tam, gdzie i ja zostawiam kawałek siebie, miejsca na które „mam chwilę”. Na początku było dość łatwo, zacząłem w czerwcu, na samym początku lata, były wakacje, wyjazdy z Ewą, dziećmi, do tego mogłem wrzucić birdy z miejsc, które odwiedzam na co dzień, jak właśnie Warszawa, czy moje Opypy – szybko uzbierała się całkiem spora liczba postów. Ale wakacje się skończyły, często odwiedzane miejsca również, musiałem zacząć szukać sposobów na kolejne publikacje – a Instagram mocno mnie do tego motywował.

    I w ten oto sposób dochodzę do tego, od czego zacząłem mój wpis, a związane jest to z jednym z ostatnich birdów, który pojawiły się na moim profilu – numer dwudziesty czwarty, z dopiskiem Sztokholm. I to właśnie moja praca pozwoliła mi odbyć podróż do tego niezwykłego miejsca. Być może to „osiągnięcie” nie będzie dla Ciebie niczym szczególnym, w końcu bilety lotnicze do Szwecji kosztują nie więcej niż kolejowe z Warszawy do Krakowa (serio!), a leci się przecież znacznie krócej, ale dla mnie ta podróż była nie lada wyzwaniem, całkiem znaczącym znakiem i jednocześnie testem. I nie chodzi tutaj o samą pracę – zadanie, które miałem do wykonania w Szwecji było bardzo fajne, wręcz ekscytujące – lecz o cały backstage, mój osobisty plan, który towarzyszył tej wyprawie. Wyruszyłem bowiem swoim własnym samochodem, przemierzając najpierw pół Polski drogą nad morze, płynąc nocą promem, aby następnie przez cały kolejny dzień móc samochodem przejechać spory kawałek Szwecji. Ta kilkudziesięciogodzinna wyprawa była sprawdzianem, a jego wynik miał pokazać, czy takie podróżowanie jest właśnie tym, na czym mi zależy. Miał dać odpowiedź na pytanie, czy mój plan z marcem 2021 roku ma w ogóle sens. I już wiem – ma! Cały mój harmonogram w Szwecji był dość napięty, nie miałem wiele czasu na zwiedzanie, ale udało mi się trochę rozejrzeć, znalazłem wspaniałe miejsca, delektowałem się każdą minutą podróży – zarówno jadąc do Sztokholmu, jak i będąc tam na miejscu. Przemierzając drogi tego wspaniałego kraju nie pędziłem, rozglądałem się co i rusz, robiłem sporo przerw aby pooglądać przepiękną skandynawską przyrodę. Każda minuta była dla mnie czymś wyjątkowym.


    Napisałem na samym początku, że praca pozwoliła mi spełnić marzenie. Ale to nie do końca prawda. Im więcej o tym myślę, tym mocniej utwierdzam się w przekonaniu, że tak na prawdę to ja sam nastawiłem się na spełnianie mojego marzenia, a praca w tym wypadku stała się dla mnie tylko narzędziem do tego. Pewnie zadziałał tu też mechanizm magnesu: byłem otwarty na tego rodzaju przygody, więc i spadło na mnie zadanie związane z podróżą. Wszystko miało znaczenie.

    Moja przygoda w Szwecji już za mną, ale ta właściwa –związana z podróżowaniem – dopiero się rozpoczyna. A ja z każdym dniem szerzej otwieram oczy i widzę coraz więcej elementów, które od tak dawna podświadomie składam aby takie wyprawy odbywać. Nawet moja praca, którą od miesięcy organizuję w ten sposób, abym nie musiał wykonywać jej z domu czy jakiegokolwiek innego, konkretnego miejsca. Będąc w Szwecji pracowałem całkiem normalnie, i chociaż zadanie, które miałem tam do wykonania bardzo absorbowało mój czas i uwagę, to jednak zobaczyłem, że mogę być w dowolnym miejscu na ziemi i robić to samo, co na co dzień robię w domu.

    Tak właśnie spełnia się marzenia. Jeżeli nadal nie wierzysz że można, być może musisz przeczytać jeszcze raz ten wpis, spisać sobie wszystkie linki które w nim umieściłem i odwiedzić je po kolei. To żywe dowody na to, że można! I prawdziwe sposoby pokazujące „jak?”.

    Na koniec mam do Ciebie jedno pytanie: jakie jest Twoje marzenie, którego datę realizacji zapiszesz sobie właśnie dzisiaj w kalendarzu?

  • 🌱 morning pages – 17 03 2019

    Jak pogodzić dom i pracę? I co to właściwie znaczy?

    Zastanawiam się czasami, czy mój rodzaj pracy, i fakt, że pracuję w domu, mi to ułatwia czy wręcz przeciwnie. Z jednej strony mam fajnie, bo zawsze jestem w domu a mój styl pracy pozwala mi łączyć obowiązki domowe z tymi w pracy. Jednak z drugiej strony nie mogę w pełni rozdzielić domu i pracy. Zawsze, gdy pracuję, jestem też w domu, a i zawsze gdy zajmuję się domem, jestem w pracy. Na ogół umiem to pogodzić, ale czasem taka zależność przeszkadza. Ran na dłuższy czas myślę sobie, że fajnie by było wychodzić do biura co dzień i nie myśleć o domu. Ale ta myśl szybko mija, w końcu mam i tak fajne życie 🙂

  • Asia rzuca palenie! czyli plan porażki w jednym kroku

    Asia, moja znajoma, rzuca palenie. Od kilku lat. Jest już o krok od sukcesu – wszystko przygotowała. Podjęła decyzję i… właściwie tyle. Pozostał jej do wykonania drugi, finalny etap – przestać palić. Z realizacją tego kroku czeka jednak na odpowiedni moment. Asia, tak jak ja, pracuje w domu. To wprost wymarzone zajęcie dla poszukiwaczy wymówek.

    W końcu zawsze znajdzie się klient, który swoimi poprawkami w projekcie doprowadza do szału – co jak wiadomo lekko opóźnia realizację wszelkich ważnych postanowień. Gdy w końcu przeprawa z klientem wydaje się być skończona, jest oczekiwanie na finalizację projektu, potem pieniądze – równie stresujące momenty i jeszcze gorszy czas na walkę z nałogami. Gdy klient zapłaci to albo jesteś już po uszy w kolejnym projekcie albo – co chyba gorsze – gorączkowo szukasz kolejnego zajęcia. Obydwa przypadki spokojnie wystarczą do skutecznego odwlekania decyzji o dalszej walce z nałogiem. I nawet gdy nadchodzi ten jeden idealny moment, ta jedna w roku chwila, gdy stary projekt się skończy, pieniądze z niego są już na koncie a nowy startuje dopiero za tydzień – łatwo jest odnaleźć milion powodów które powodują ogromny stres i uniemożliwiają podejmowanie wszelkich ważnych decyzji. Z pewnością to będzie moment, w którym akurat trzeba zapłacić podatki, ZUS, czy wyjaśnić problem z księgową albo chociaż pomyśleć nad zmianą logo firmy. Jak nie, to przecież trzeba sprzątnąć biurko i oczywiście pomyśleć o zmianie fotela – w końcu wygoda w pracy to podstawa. A jak najlepiej wybrać nowy fotel? Oczywiście z katalogiem Ikei, kawą i… papierosem.

    Tak też rzuca palenie Asia. Całe życie. I, choć wcale jej do tego nie namawiam, średnio raz w miesiącu słyszę: „Jeszcze ten jeden projekt i już napewno rzucam. Tym razem już to zrobię, wiem że warto, ale jeszcze miesiąc albo dwa…”

    Tak sobie myślę – czasem zamiast coś chcieć, trzeba po prostu to zrobić. Ten krótki wpis dedykuję każdemu z Was, kto obiecuje sobie „jeszcze ten jeden miesiąc…”.

  • porad kilka na poprawę koncentracji podczas pracy przy komputerze

    Praca przy komputerze to najczęściej również praca przy biurku. Więc długie godziny spędzone przy komputerze to problem zarówno dla głowy, jak i kręgosłupa. I obydwa te aspekty są ze sobą ściśle powiązane. Spadek efektywności, problemy z koncentracją, rozkojarzenie, trudności w skupieniu się – to tylko niektóre z dolegliwości związanych z długą pracą przy komputerze.

    Popełniamy wiele błędów, przez które nie możemy w pełni wykorzystać możliwości i pokładów energii która w nas drzemie. Należysz do takich osób? Zmieniając niektóre elementy swojego „stanowiska pracy” jesteś w stanie wskoczyć na wyższy poziom produktywności. I dzisiaj przedstawię Ci kilka z moich sposobów na to jak być bardziej efektywnym przy komputerze.

    Porządek na biurku

    Podobno ludzie dzielą się na takich, którzy mają czyste, uporządkowane, wręcz puste biurka i… tych z artystycznym nieładem. Ja należę do tych pierwszych, ale nie zawsze tak było. Kiedyś moje biurko było istną stajnią Augiasza – pełne kartek, karteczek, przewodów, kubków i wszystkiego innego co mogło się na nim zmieścić. Przyszedł jednak kiedyś taki moment, w którym zrozumiałem jak bardzo mi to przeszkadza. I zmieniłem to. Teraz odczuwam wręcz zdenerwowanie, gdy na moim biurku znajduje się zbyt wiele rzeczy. Staram się, aby było ono czyste, uporządkowane i utrzymane w minimalistycznym stylu.

    Jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko?

    Długo zastanawiałem się nad tym zdaniem wypowiedzianym kiedyś przez Alberta Einsteina. Doszedłem do wniosku, że tu nie chodzi jednak o puste, ale o uporządkowane i „poukładane” biurko. Teoria Einsteina jest błędna już u podstaw – biurko puste mamy tylko i wyłącznie na samym początku gdy siadamy do niego pierwszy raz w życiu. Jeżeli już z niego korzystamy, przestaje być puste i może być co najwyżej uporządkowane.

    Stan naszego miejsca pracy bezpośrednio odzwierciedla całe nasze życie. Zrobienie porządku na zagraconym biurku przywraca poczucie panowania nad sytuacja. Taką czynność porządkowania można porównać do oczyszczania umysłu. A gdy zrezygnujesz z niepotrzebnych rozpraszaczy i przeszkadzaczy, łatwiej będzie Ci skoncentrować się na faktycznej pracy. Każdy element odciągający uwagę od wykonywanego zajęcia, powoduje postępujący spadek efektywności. Jeżeli Twój umysł musi koncentrować się nie tylko na wykonywanym zajęciu, ale również na przedmiotach leżących w otoczeniu lub bezpośrednio na biurku przy którym pracujesz, będzie bardziej skłonny do porzucania właściwego zajęcia i zajmowania się czymś zupełnie innym.

    Problem ten bardzo dobrze widać w naszych smartfonach, w których, tak samo jak na biurkach, bardzo często panuje bałagan związany z nadmiarem aplikacji. W efekcie zamiast zrobić tą jedną rzecz do której której sięgasz po telefon, często kończysz przeglądając statusy na Facebooku, zdjęcia na Instagramie lub wiadomości w Goolge News. Tylko dlatego, że ikony tych aplikacji były zaraz obok tej jednej właściwej którą chciałeś uruchomić… znasz to?

    Postawa

    Prawidłowa postawa przy biurku może znacznie poprawić wydajność Twojej pracy. Jednak zaniedbanie tego elementu to nie tylko słabsza produktywność, ale i późniejsze problemy ze zdrowiem. Długotrwałe siedzenie przy biurku w nieodpowiedniej pozycji może być przyczyną rozlicznych kłopotów zdrowotnych. W odróżnieniu od innych moich porad w tym artykule – tą jedną powinieneś wprowadzić niezależnie od tego, czy chcesz poprawić swoją wydajność w pracy czy nie.

    Jak więc prawidłowo siedzieć i ustawić komputer? Warto skupić się przynajmniej na kilku podstawowych elementach. Pierwszym jest odpowiednio ustawiony monitor, który powinien być oddalony od oczu na odległość nie mniejszą niż 45 cm i ustawiony do nich na wprost tak, aby jego górna krawędź znajdowała się kilka centymetrów powyżej linii wzroku. Jeżeli Twój monitor jest za niski, warto dokupić do niego podstawkę, lub wykorzystać do tego celu na przykład stos książek. Drugi element to klawiatura i jej położenie – niezwykle istotny element Twojego stanowiska pracy, i wcale nie tylko gdy sporo piszesz. Powinna być ustawiona nie bliżej niż 15 cm od krawędzie biurka. Dzięki temu zostawiasz miejsce na nadgarstki. Kolejny element to fotel. Powinien być tak ustawiony, abyś Twoje stopy były oparte płasko na podłodze a kolana ugięte pod kątem 90 stopni. Jeżeli wysokość Twojego biurka na to nie pozwala, dostaw pod nogi podstawkę. Oparcie fotela powinno być wygięte lekko do przodu i podpierać mocno odcinek lędźwiowy kręgosłupa. Ostatni element to samo biurko, które powinno być na tyle duże, aby swobodnie postawić na nim monitor i ułożyć w odpowiedniej odległości od krawędzi klawiaturę.

    Jest jeszcze jeden sposób na odpowiednią postawę w pracy przy komputerze: biurko stojące. Ale to temat na osobny wpis 🙂

    Muzyka

    Jeżeli uprawiasz jakiś sport, istnieje spora szansa, że robisz to przy muzyce. Dlaczego słuchawki na uszach to dość częsty atrybut sportowca? Ponieważ muzyka wspaniałe wyznacza rytm wykonywanych ćwiczeń. Idealnie sprawdza się na przykład przy bieganiu, gdzie ustawiając właściwy rodzaj muzyki, możesz biegać szybciej lub wolniej. Muzyka pomaga w zrelaksowaniu się podczas wykonywanych ćwiczeń, przy niej również szybciej mija czas.

    Podobnie jak w sporcie, muzyka może również znacząco wpłynąć na efektywność podczas wykonywania zadań. Odpowiednio dobrana, pomoże w skupieniu się, będzie wyznaczała rytm i tempo pracy.

    W prawdzie według badań z 2010 roku, opublikowanych w Applied Cognitive Psychology, muzyka lecąca w tle, może negatywnie wpływać na przyswajanie i zapamiętywanie nowych informacji, jednak przy wykonywaniu niektórych zajęć, może również poprawiać produktywność. Okazuje się również, że muzyka może poprawić zdolności kreatywne. Ważny jest jednak odpowiedni jej dobór. Taka, której tempo jest dość wysokie, może okazać się utrudnieniem dla umysłu. Nie powinieneś również na siłę zmuszać się do słuchania muzyki, której nie lubisz – tylko dlatego, że ktoś inny powiedział, że właśnie taka poprawi Twoją produktywność. Oczekiwany efekt możesz osiągnąć jedynie słuchając muzyki, którą lubisz.

    Spore znaczenie ma również stopień zaawansowania umiejętności jakimi musisz się wykazać.

    Jeśli ktoś posiada status eksperta w swojej dziedzinie, słuchanie muzyki poprawiało jego nastój, ale nie wpływało na produktywność. Inaczej natomiast było z osobami, których poziom umiejętności można by uznać za średniozaawansowany – w ich przypadku korzyści wynikające ze słuchania muzyki były największe. Z kolei u nowicjuszy w ręcz przeciwnie: słuchanie muzyki nie poprawiło ich wydajności.

    – powiedziała Teresa Lesiuk, profesor edukacji muzycznej i muzykoterapii z Uniwersytetu w Miami, podczas rozmowy z magazynem Futurism.

    Więcej o tym jak muzyka (i nie tylko) pomaga mi w skupieniu się podczas pracy pisałem w artykule Skupienie i Twój smartfon, do przeczytania którego gorąco się zachęcam.

    Pomodoro

    O technice pomodoro pisałem już dwa razy na blogu. W pierwszym wpisiewyjaśniałem na czym polega ta technika, w drugim dlaczego jej stosowanie jest nam tak bliskie i wprawia w pozytywny nastrój podczas pracy. Zachęcam Cię do zerknięcia do tych wpisów, w których szczegółowo opisuję ten prosty, tak bardzo szkolny system pracy.

    Technika pomodoro towarzyszy mi każdego dnia. Dzięki niej, mogę podzielić swój dzień na bloki i planować realizację zadań na cały dzień z góry. Każdy pomidor (tak, wiem, używanie polskiej nazwy jest dość dziwne) kończy się dłuższą lub krótszą przerwą – to idealny czas na wypicie szklanki wody, wstawienie zupy lub włączenie pralki. Ten krótki oddech pozwala mi jednocześnie nabrać odrobiny dystansu do wykonywanego aktualnie zajęcia – a to bardzo często przyspiesza jego realizację.

    Kiedyś do mierzenia czasu danej sesji, używałem bardzo dobrej aplikacji Tadamautorstwa Radka Pietruszewskiego. Jest prosta i bardzo ładnie wykonana, dostępna na platformę Mac. Nie jest bezpłatna, ale jej zakup zwraca się bardzo szybko w postaci poprawienia wydajności w pracy (oczywiście pod warunkiem, że po zakupie będziesz jej używać!). Jeżeli chcesz wiedzieć więcej o Tadam, zachęcam do przeczytania recenzji (po angielsku) w serwisie Macstories.

    Jeżeli używasz aplikacji do zarządzania zadaniami opartej o usługę www, np. Todoist lub wspaniała, polską Nozbe, być może zainteresuje Cię PomoDone – usługa, która pozwala połączyć listę zadań z techniką pomodoro. Ja, pomimo kilku wcześniejszych podejść do takiego rozwiązania, nie zdołałem się przekonać do PomoDone, jednak sam pomysł uważam za bardzo ciekawy.

    Połączenie listy zadań z licznikiem pomodoro nie trafiło w mój gust, ale już połączenie tej techniki z licznikiem czasu pracy okazało się być strzałem w dziesiątke. Do (samo)kontroli czasu pracy używam usługi Toggle a jej aplikacja dla Maca posiada super funkcję automatycznego zatrzymywania licznika po 25 minutach i rozpoczynania kolejnego 5-minutowego oznaczonego „pomodoro-break”. Oczywiście aplikacja wysyła przy tym odpowiednie powiadomienie informujące, że czas na przerwę. Dzięki temu nie tylko używam techniki pomodoro, robię regularne przerwy w pracy, ale również nie zapominam wyłączyć lub zmienić licznik gdy „przesiadam się” z jednego projektu na drugi.

    Natura

    Podczas pomidorowej przerwy, poza wykonaniem kilku przysiadów, uzupełnieniu płynów i skorzystaniu z toalety, warto jest podejść na chwilę do okna i popatrzeć na otaczającą naturę (zakładam, że z Twojego okna w pracy widać choć kawałek pobliskiego parku lub chociaż przyuliczne drzewo?). Przeprowadzone przez australijskich naukowców badania dowodzą, że takie obserwowanie natury, głównie zielonych roślin, podczas przerw od pracy, zapobiega spadkowi efektywności. Jeżeli nie masz czasu na pełną kilkuminutową przerwę, spróbuj przynajmniej raz na 30 minut podejść do okna i przez 30-40 sekund popatrzeć na liście drzew lub trawę. Już nawet tak krótkie obserwacje natury pozytywnie wpłyną na poprawę Twojej produktywności. Doktor Kate Lee z Uniwersytetu w Melbourne, gdzie zostały przeprowadzone badania które potwierdziły tę zależność, jest przekonana, że dzieje się tak dlatego, że kontakt wzrokowy z naturą poprawia samopoczucie a to sprawia, że jesteśmy bardziej skoncentrowani i efektywni.

    Woda

    Zakładam, że wysprzątałeś już swoje biurko, włączyłeś odpowiednią muzykę i ustawiłeś licznik pomodoro do startu (jeszcze nie włączaj!). Kolejnym elementem sprzyjającym produktywności będzie szklanka lub butelka wody na Twoim biurku. Zwykłej wody, do popijania. W przypadku butelki, pamiętaj że jeżeli będzie ona plastikowa, to musi być z odpowiedniego rodzaju plastiku, czyli taka która faktycznie może mieć styczność z wodą i po tygodniu nie będzie nadawała się tylko i wyłącznie do wyrzucenia – możesz użyć na przykład takiej albo takiej– tańszej i od razu z filtrem. Jednak doskonale sprawdzi się też butelka szklana – może taka, w stylu retro?

    To kilka moich porad, których zastosowanie spowoduje wzrost koncentracji i produktywności podczas pracy przy komputerze. Podobały Ci się? Mam ich jednak znacznie więcej! I z pewnością jeszcze nie raz się nimi podzielę. Jeżeli ten artykuł przypadł Ci do gustu zapisz się aby otrzymywać mój newsletter– powiadomię Cię o kolejnych, podobnych artykułach na moim blogu. Będzie mi również bardzo miło, jeżeli udostępnisz ten artykuł w mediach społecznościowych. Być może pomoże on komuś z Twoich znajomych poprawić efektywność w jego pracy?

  • praca marzeń czeka

    Jak wygląda Twoja praca marzeń? Zastanawiałeś się nad tym? Jeżeli pragniesz być gwiazdą filmową, programistą w Google lub prezydentem – tem wpis nie jest dla Ciebie. Jeżeli chcesz całymi danimi nic nie robić, leżeć brzuchem do góry na plaży – ten wpis również nie jest dla Ciebie. Jeżeli Twoja praca marzeń związana jest z podróżowaniem po świecie, poznawaniem nieznanych zakątków świata – ten wpis nie jest dla Ciebie.

    Jeżeli jednak masz czasem ochotę rzucić wszystko, spakować się i wyjechać, daleko od pędzącego miasta, żyć skromniej i spokojniej – bez miliona maili, hipermarketów, porannego tłoku w metrze, do bajkowej krainy w której nie wszystko kręci się wokół pieniędzy, chcesz ciężko pracować i mieć z tego satysfakcję, żyć w cudownej społeczności – dobrze trafiłeś. Mam coś dla Ciebie. Pracę i obietnicę Fajnego Życia:

    BEAUTIFUL ISLAND NEEDS PEOPLE.

    We can’t give you big money, but we can give you an awesome life. Our business is busy from May to December, with slower months January to April, so you can enjoy our amazing winters. We have lots of good ideas and we want to continue to build on our accomplishments but we don’t have enough hands to help.”

    Mowa o małym, kanadyjskim miasteczku, które „szuka rąk do pracy”, oferując w zamian życie wśród wspaniałej społęczności.

    We are located in a little village called Whycocomagh, which can be found in the middle (the heart) of Cape Breton. It is an area surrounded by beautiful mountains and the shining Bras d’Or lake where kayaks and canoes outnumber motorboats.

    We cannot offer you big money (wages in local small Cape Breton businesses are not high) but we can offer you a great incentive to come and try us out. One thing our business does have is LOTS of LAND.

    If you decide this opportunity might fit your dreams and goals for a close to nature and community focused life, then we are willing to offer you 2 acres of woodland where you can immediately set up your tiny house or quaint cabin. Plus give you access to our farmland and other resources we have available.

    Jezeli zainteresowało Cię ogłoszenie The Farmers Daughter, muszę Cię zmartwić – zgłoszenia nie są przyjmowane od osób z zagranicy. Dlaczego więc o tym piszę?

    Bardzo mi się podoba wizja życia opisanego w ogłoszeniu. Jednak zamiast szukać Fajnego Życia w Kanadzie, zamierzam zorganizować je sobie tu na miejscu! I Tobie również to polecam. Warto powalczyć aby zbudować swoją Piękną Krainę.

    Chciałabym abyś potraktował to ogłoszenie jako przykład, inspirację do działania, do zmiany. Zawsze możesz zacząć od nowa. W innym miejscu. Nigdy nie jest za późno aby podsumować wszystko, spakować się i żyć od nowa – inaczej. 

    Jak wygląda Twoja idealna praca? Podoba Ci się wizja życia którą pokazuje The Farmers Daughter? Napisz w komentarzu 🙂